sobota, 2 września 2017

Rozdział 30

    Pierwszym widokiem po przebudzeniu był sufit. Pierwszym zapachem po przebudzeniu było tamagoyaki. Pierwszą myślą po przebudzeniu był Usui. "Z jakiego powodu my się właściwie pokłóciliśmy?" pomyślała zaspana. I wtedy właśnie jej się przypomniał on. Hitoshi. Piątkowe spotkanie, kiedy zamiast pocałunku Usuiego, zastała usta Hitoshiego. Na samo wspomnienie dostała silnych rumieńców i wtopiła się w poduszkę. Dlaczego on to zrobił? 
    Mimowolnie wstała z łóżka i udała się do łazienki. Spojrzała w lustro i zobaczyła swoją twarz w odcieniach czerwieni. Przemyła ją wodą i westchnęła ciężko. Następne dni będą ciężkie.

    Usui wpatrywał się w zdjęcie, które niedawno postawił na półce. Może powinien je odwrócić. Spojrzał przez okno. Misaki pocałowała tego kelnera. Ten kelner pocałował Misaki. W dniu jego urodzin. Wspaniały prezent. 
    Nic nie trapiło go bardziej niż jedno pytanie. Czy jej się to podobało? Czy powtórzyłaby to? Czy oddała jego pocałunek? No dobra, może to i kilka pytań, ale Takumi był naprawdę zdenerwowany. Nie było tego po nim widać, w końcu siedział z poważną miną i wpatrywał się jasne chmury na niebie. Tymczasem w środku buchał złością. Ktoś pocałował jego dziewczynę, a on zamiast mu przywalić - uciekł. Wszystko zepsuł.
    Jednak nie może siebie za wszystko winić. Gdyby nie ten chłopak, Usui spędziłby miły wieczór w towarzystwie Misaki. Jedząc przepyszne potrawy, świętując z tortem i szampanem. Podziwiając piękną, zaczerwienioną twarz dziewczyny podczas wręczania mu prezentu. Zamiast tego widział pocałunek, nie jego, bo skradziony przez tego bezczelnego Hitomana, czy jak mu tam. Nie rumieńce, a łzy i płacz. Nie szczęśliwą noc, a samotny sen. To wszystko niesprawiedliwe. Kiedy najbardziej jej potrzebował, nie mógł dostać. I to z własnej woli. W końcu uciekł, nawet nie żądając wyjaśnień. Ale nic nie mógł zrobić. Przestraszył się. To było coś, czego obawiał się przez ostatni tydzień - że ktoś ją mu w końcu zabierze. Zakocha się w innym, który nie będzie jej dokuczał i może nie będzie aż tak zboczonym kosmitą. Starał się o tym zapomnieć, w końcu Ayuzawa wyglądała tak słodko i powoli zaczynała zachowywać się nawet nieco inaczej w jego stosunku. I wtedy zobaczył go, z ręką na jej talii, ich usta złączone w pocałunku. Jeszcze te cholernie sprzyjające okoliczności. Zachód słońca, lekki powiew wiatru i duże drzewo pełne uroku. Scena jak z bajki. Tylko szkoda, że nie z ich...

    Misaki wyszła z domu, by zdążyć do szkoły. Zatrzymała się i dokładnie rozglądnęła. Brak Usuiego. Czyli kłótnia. No i pięknie. Pokiwała delikatnie głową i ruszyła do furtki. Otworzyła ją ostrożnie, kątem oka zaglądając we wszelkie kąty. Nie szukała Usuiego, wcale. Ona tylko zaglądała, czy przypadkiem kot nie uciekł sąsiadce. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Wyszła na ulicę, zmieniając kierunek na prawo. No cóż, dzisiaj widocznie musi przejść tą drogę sama.
- To mnie szukałaś? - na drogę zza krzaka wyskoczył chłopak.
- Och, ja... nie... to znaczy... - Misaki zaczęła się jąkać, zawstydzona patrząc w jasne oczy.
- Przepraszam cię za wczoraj - Takumi zmarszczył brwi - Nie powinienem tak uciekać.
- Usui... - szepnęła z ulgą - Uh, to znaczy Takumi, nie masz za co przepraszać. To moja wina, ja nie powinnam tego... ugh... w twoje urodziny, ale ja nie chciałam, nie no ja nawet nic nie zrobiłam i to chyba nawet źle, wiem, powinnam go odepchnąć, ale ja naprawdę nie wiedziałam co się-
Blondyn złożył na jej ustach pocałunek, który dziewczyna po chwili odwzajemniła. Ich obojgu tego brakowało. Potrzebowali siebie nawzajem i nic nie mogło zerwać ich więzi.
- Mam nadzieję, że umyłaś usta po wczorajszym - na twarzy Usuiego pojawił się zabawny grymas.
- Oczywiście, że umyłam, debilu - fuknęła obrażona.
- To dobrze - zaśmiał się i objął ją w talii.
Ruszyli wspólnie do szkoły. Misaki ozdobiona w silne rumieńce i Takumi z szerokim uśmiechem na twarzy. Zapominając o wczorajszym dniu, ponownie zatracili się w sobie, nawet nie zauważając, że byli obserwowani.

- Takumi, puść mnie! - próbowała odepchnąć od siebie chłopaka, kiedy dotarli już do szkolnej bramy - No błagam, jak ktoś mnie z tobą zobaczy nie będę brana poważnie!
- Przepraszam, czy ty się mnie wstydzisz? Poza tym wszyscy widują nas razem codziennie - powiedział przez śmiech, dalej trzymając ją w uścisku.
- Ale nie widzą nas w takich relacjach, Takumi no! - jęknęła, nie poddając się - Przecież tak nie można...
- Cześć, przewodnicząca... i Usui - Yukimura podszedł do nich bliżej.
- Aaa! Hej, hej, Yukimura - Misaki jak poparzona odskoczyła od ukochanego i zaczęła energicznie machać.
- Przewodnicząca, czy ty-
- Ja? CO JA? O, patrz, przyszedł Kanou, och, Kanou jak miło cię widzieć! - mówiła szybko zdenerwowana, a Usui nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Siemka - powiedział szybko brunet.
- Wiecie co, ja już muszę iść, wiecie pilnować porządku i takie tam. Do następnego razu! Miłego dnia - uciekła szybko do szkoły.
- Coś się stało? - Kanou zdegustowany rozglądał się po towarzyszach. Usui śmiał się z wielką chęcią turlania się po ziemi, a Yukimura stał zamurowany z niejasną miną. Dziwna ta Misaki. Wprawia mężczyzn w tak różne nastroje.

    Ayuzawa przemierzała korytarz, a w myślach chwaliła siebie za tak udolne wybrnięcie. To było genialne, widać było, że uwierzyli. Teraz w spokoju mogła pilnować panujących tu zasad. Usłyszała głośną rozmowę, która przez jej krok nagle ucichła, a kątem oka zobaczyła szybki ruch. Spojrzała na dwóch przestraszonych kolegów, którzy nagle stali cicho i potulnie przy parapecie.
- Coś się stało? - spytała zdezorientowana.
- N-nie - powiedział jeden, a oni oboje wzdrygnęli. Niektórzy uczniowie przechodzili, szepcząc do siebie i ciesząc się ze swojego szczęścia. Dzisiaj ominęli bunt przewodniczącej.
- Ale nagle przestaliście rozmawiać, coś musiało się stać - dziewczyna nie zamierzała się poddać, teraz mówiła ostrzej i założyła ręce na piersi.
- M-my nie chcieliśmy przewodniczącej przeszkadzać - opuścili głowy, szykując się na ostry krzyk. Należeli do młodszych, znających Misaki tylko z opowiadań. Wiedzieli, że tylko odważni dawali radę jej się sprzeciwiać, ale i tak przegrywali walkę. Dlatego oni woleli być posłuszni.
- Huh? - opuściła ręce i tak jak zawsze się powstrzymywała, teraz cicho się zaśmiała. 
Wszyscy spojrzeli na nią, oczekując najgorszego. Współczucie przepełniło korytarz. Biedni nowi, już na początku muszą tego słuchać. Śmiechu diabła, bomby, która zaraz wybuchnie.
Niedoczekanie.
Misaki chichotała uroczo, wywołując niemałe poruszenie wśród uczniów. Przewodnicząca potrafi się zwyczajnie śmiać!















- To jakaś ukryta kamera? - szeptali jedni.
- Co tu się dzieje? - rozglądali się drudzy.
- To żart?
- Czekajcie, chyba źle spałem i teraz mam zwidy.
- Nie przeszkadzacie mi rozmową - obiekt zainteresowania odezwał się w końcu - Dopóki nie robicie głupkowatych rzeczy i nie biegacie, wszystko jest w porządku.
Zarumienieni chłopcy szybko pokiwali głowami, patrząc na przewodniczącą. Nie rozumieli jednej rzeczy. Dlaczego wszyscy się jej boją i przezywają od córek Szatana, diablicy i brzydoty ludzkiej? Przecież dziewczyna stojąca przed nimi wydawała się miła i urocza. Chyba pomylili szkoły i trafili do pełnej ślepoty.
- A wy co tak tu stoicie? - uśmiech zniknął, ponownie zagościła diabelska dusza - Szybko wracajcie do swoich klas, zaraz lekcja.
Wszyscy marudząc pod nosami, wykonali rozkaz Misaki. Sama również powróciła pod swoją salę i zasiadła na swoje miejsce, cierpliwie oczekując lekcji.

    Po godzinie, podczas której uczniowie nabyli więcej wiedzy, Misaki wróciła do pokoju samorządu. Na nowo wszystko rozpatrzyli i próbowali zrealizować cele przewodniczącej, a przede wszystkim marzenia uczniów o wspaniałej szkole. W kącie towarzyszył im Usui, który jak zwykle przyglądał się przewodniczącej, ale też swojemu jabłkowemu soczkowi w kartoniku. Oczywiście czasem chcąc trochę podokuczać swej ukochanej, siorbał, przerywając jej mowę. Mordowała go wtedy wzrokiem i kontynuowała. Jednak kiedy nie przestawał, z jej gardła wydobywał się ostry krzyk, który Usui odbierał z rozbawieniem. Reszta samorządu patrzyła na jego z podziwem. Jak on to wytrzymuje? Dla nich to była tortura, a dla niego triumf, bo ponownie udało mu się zdobyć uwagę dziewczyny. Uśmiechał się do niej lekko, zapominając o wszystkich problemach. Skupił się na jej twarzy, oczach, ustach. Była taka urocza. Zupełnie nie rozumiał, jak inni mogli tego nie widzieć. Z jednej strony to nawet lepiej. Mógł mieć ją tylko dla siebie. Zszedł spojrzeniem trochę niżej. Jej mundurek. Czerwona kokarda na białej koszuli, która zasłonięta jest zieloną marynarką. Ayuzawie taki strój pasował, wyglądała w nim czarująco. Czarne włosy padały na jej ramiona, sprawiając, że Takumi ledwo się powstrzymywał, by ich nie poprawić i przy okazji pocałować. Zszedł jeszcze niżej. Jej kraciasta, żółtawa spódniczka lekko odstawała od szczupłych ud. Jasne, jeszcze nieopalone nogi drygały lekko podczas rozmowy. Czarne podkolanówki podkreślały jej łydki, a niewielkie stópki schowane były w brązowych bucikach. Chłopak zaczynał strasznie żałować, że jednak nie mógł spędzić z nią wczorajszego wieczoru. Zarumienił się lekko z powodu swoich myśli.
- Usui?! Słyszysz ty mnie w ogóle? - potrząsnął szybko głową i spojrzał na właścicielkę głosu - Co myślisz o tym pomyśle?
- Um... Myślę, że jest nawet dobry - powiedział niepewnie. Nie miał pojęcia o jaki pomysł chodziło.
- Co? - mina jej zrzedła w porównaniu do chłopaków, którzy byli wniebowzięci i bardzo cieszyli się, że w końcu ktoś ich poparł. Nie wiedzieli, że to był zwykły przypadek, ale to może nawet i lepiej. Nie muszą wiedzieć prawdy. Są szczęśliwi bez niej.
******************************************************
Udało się. Nareszcie skończyłam ten rozdział. Chciałabym przeprosić za tak długą nieobecność - byłam pewna, że przed wakacjami jeszcze coś wstawiłam. A tu nic, cały maj, czerwiec, lipiec i sierpień pusty. Straszna taka 4 miesięczna pustka, nie sądzicie? No cóż, mam nadzieję, że mi wybaczycie~
Jak spędziliście wakacje? Uh, niedługo znowu ta katorga><
Miłego wieczorku/dnia♥
Pozdrawiam cieplutko.